Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/150

Ta strona została uwierzytelniona.

adoptowane, po coś się z nim wczoraj tak obszedł?
— Jak obszedł? co? — spytał wojewoda.
— Przyjąłeś go gdyby obcego i do kuny zapakował. Co przeciw niemu masz?
— Przeciwko niemu dotąd nic — gwałtownie i stanowczo rzekł wojewoda — gdybym co miał, nie do kuny tej, alebym go do lochu wrzucić się nie wahał. Któż za dziecko odpowiedzialny przed Bogiem i ludźmi?
— Nic więc przeciw niemu na sercu nie masz?
Wojewoda zamilkł chwilę.
— Jedno to — dodał — że mi się na rozkazanie w porze nie stawił, a nieposłuszeństwa nie cierpię.
Namarszczyła mu się brew i począł się żywo przechadzać po komnacie.
— Pomiędzy mnie a dziecię moje nawet tobie nie dopuszczę się mięszać — odezwał się po przestanku.
— Chcesz, by po mnie dziedziczył, prawda? — zawołał pisarz — toć mi też prawa pewne daje.
— Jeśliby one z mojemi wejść miały w kollizyą — rzekł wojewoda — nie chcę dla syna dziedzictwa, bobym je kupił upokorzeniem dla siebie. Masz waszmość rozwiązane ręce.