Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/157

Ta strona została uwierzytelniona.

odrywać się od nas, zapierać Boga naszego dla mrzonek i szaleństw ludzkich!! Nie będę z tobą dysputował; dziecięciem mojem jesteś i grzech twój spada na mnie a poprawa moim obowiązkiem. Tego nie ścierpię.
Odwrócił się ku drzwiom, za któremi stał Józiak wylękły.
— Podstarościego mi wołaj! — krzyknął.
Janusz stał jak wryty.
— Zeznajesz się więc kacerzem?
— Jeśli kacerstwem jest wierzyć w czystą ewangelię Chrystusową, jam nim — rzekł Janusz.
— A ty i tobie podobni nauczą nas co czystem jest! i mądrzejszymi będą od tradycyi wiekowych! — łamiąc ręce odparł wojewoda. — Szał jest i obłąkanie.
Pośpieszny chód podstarościego słychać było na wschodach do kuny wiodących. Wystraszony starzec przywlókł się do progu
Wojewoda stał blady czekając nań.
— Uczynisz ze mną co chcesz, ojcze a panie — odezwał się wojewodzic — pozostanę przy wierze mej i nie ulegnę.
Straszny wewnętrznym gniewem, nie odpowiadając na głos syna, wojewoda otworzył drzwi ku podstarościemu, wskazując Janusza.
— Więźnia masz — zawołał — syn mój obraził ojca i więcej niżeli ojca, winien sądu i kary. Do lochu z nim, na chleb i wodę.