Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/160

Ta strona została uwierzytelniona.

madzone tu stały, nie było czasu tknąć ich. To co z sobą z Wittenbergi przywiózł, przed wojewodą leżało. Skinął, natychmiast nakazując rozwiązywać juki. Posłuszny chłopak, choć ręce mu służyć nie chciały, jął się czynić co kazano.
Z niecierpliwością odrzucił stary wszystko, wołając o papiery i księgi. Tych spory był zasób w istocie. Wyrzucono na podłogę pargaminowe folianty i wiązki notat ręką Janusza pisanych i mnogie listy towarzyszów jego i co tylko życie nagromadzić mogło. Były tu ślady stosunków z głównymi koryfeuszami reformy, i dowody przyjaźni z Hennichenem i listy Frydy i piosnki dla niej pisane. Na jaw przez te zdradzieckie papiery wychodziło wszystko; lecz wojewoda, który miał męstwo zajrzeć w głąb tego co mu śmiertelny cios zadawało, po kilku rzutach oka na siłach opadł. Popchnął nogą księgi, usiadł na stołku i wsparty na ręku, patrząc oczyma osłupiałemi na stos leżący przed sobą, pozostał zamyślony bezprzytomnie.
Potrzebował rozmysłu nad tem co dalej pocznie, i zimnej rozwagi do tego sądowego badania przeszłości syna. U nóg jego leżały najdroższe pamiątki tej miłości niewinnej z Frydą, na które surowy starzec patrzał z obrzydzeniem i zgrozą. Długi pobyt w Za-