Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/168

Ta strona została uwierzytelniona.

czenia o tej smutnej prawdzie, iż niema nic, na coby się rozum ludzki nie targnął, — wyzwałeś mściwą rękę rodzica i zakrwawiłeś serce matki. Postąpiłżeś w duchu ewangelii nauki Chrystusowej?
— Mój ojcze — rzekł Janusz — zdaje mi się, żem uczynił co kazało sumienie. Co wyznaję, tom jawnie poświadczył.
— Moje dziecię, zdumiewam się twej cnocie; lecz jestżeś ty tak pewny, że zrodzona od niewielu lat prawda, a przez cię od niedawna przyjęta, jest nią istotnie? że to nie obłęd ludzkiej dumy i próżności, która choćby światem wstrząsnąć miała, szuka gdzieby świeciła i rozgłosu nabyła?
Janusz zamilkł chwilę.
— Mój ojcze — rzekł — próżnobyście mnie nawrócić pragnęli. Z ewangelii uczyłem się wiary takiej, jaką ją niepopsutą podały wieki, i tej trzymać się będę.
— I my też w ewangelii czytamy — odparł staruszek — ale się podpieramy doświadczeniem wieków i tem co przeszło w żywem słowie od uczniów Chrystusa aż do nas. Czy sądzisz, że pisane więcej zawiera niż to, które brzmi lat półtora tysiąca jednym dźwiękiem po dni nasze?
Zamilkli. Staruszek westchnął.
— O mój Boże! — rzekł po chwili —