Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/173

Ta strona została uwierzytelniona.

dopuścić nie chce. Proszę więc, aby i mnie zamknięto.
Skłonił głowę — wojewoda popatrzał nań.
— Sług w więzieniu niema — rzekł — idź i czekaj. Gdybyś potrzebnym był, kazałbym ci był z nim iść.
Dostawszy odprawę Józiak, a wiedząc że z wojewodą się spierać nie godziło a prosić go byłoby próżno, w milczeniu za drzwi się wysunął. Poszedł jednak błądzić około bramy. Burgrabia sam siedział na straży. Przez drzwi mówić z Januszem było nie podobna, bo choćby nie broniono, głosby żaden przez okute dębowe podwoje dojść nie mógł do wnętrza. Powlókł się więc chłopak do koła rozglądając, i tak na okno od lochu natrafiwszy odezwał się do Janusza. Ale nie rychło otrzymał odpowiedź; zamyślony Janusz nie prędko usłyszał że nań wołano, podszedł więc do swego towarzysza.
— Panie — odezwał się Józiak — prosiłem się u stróża i u samego pana wojewody, aby mnie z wami zamknięto, ale mnie nie dopuszczono. Chciałem byście o tem wiedzieli, aby mi na sumieniu lżej było. Powiedzcie co mam czynić i czy czego nie potrzebujecie?
— Opatrzą mnie tu w to czego mi wolno potrzebować, — odparł spokojnie Janusz. — Wola Boża; ciężki i smrodliwy loch, ale