Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/183

Ta strona została uwierzytelniona.

niemiecku szwargocze a na żyda wygląda — i kościół poczęli na nowy sposób przerabiać.
Borzykowski westchnął. Po chwili dodał:
— Przybłędów mamy dosyć.
— A kto tam taki!
— Flamski, człek, który szczury wyprowadza; Niemiec, który cudowne wody i oleje sprzedaje, i Włoch, który się opowiada muzykantem. A no — zapomniałem... jest też jeden z Rusi, który z samym panem pisarzem mówić chce, bo ma coś tajemnego bardzo do objawienia.
— Pewnie do sakwyby rad zajrzał — rzekł pisarz — niech poczeka, tegom nie ciekaw.
— Jest też pątnik, który nam tu całe wieczory o podróżach opowiada, człowiek bardzo rozumny. Dziesięć lat na galerze u korsarzy robił.
— Tego mi na wieczór dacie — dodał gospodarz — ale, posłuchaj mnie, Borzykowski. W Rochowie się gotują bodaj wielkie rzeczy: ojciec z synem pewno się nie pogodzą; gdzież Januszowi refugium szukać jeśli nie u mnie? Czuje to dusza moja iż tu przybędzie, bo tam nie wytrwa. Przysposóbcież mu mieszkanie, jakby dla własnego dziecięcia.
— A gdzie? — zapytał Borzykowski.
— Ty wiedzieć musisz.