Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/187

Ta strona została uwierzytelniona.

Jął więc Zaranek polecać jako teologa Tiliusa, dodając iż właśnie z synowcem pana pisarza do Krakowa przybył.
— Dobrze tylko że nie do Rochowa — dodał gospodarz — boby go tam mój brat nieochybnie wyświecił z miasteczka niepocześnie.
— A cóż z synem uczyni? — spytał Zaranek szydersko się uśmiechając — boć i synowczyk pański tej wiary co i my.
— Jak? co i my? — rzekł pisarz, — albo to waszmość wiesz jakiej ja, albo ja wiem jakiej waszmość? A wreszcie i za jutro nie ręczyć, bo to się teraz mieniają konfesye jak koszule. Ja waści podejrzywam że i koszuli nie masz i konfesyi też.
Zarumienił się Zaranek, a drudzy śmiać się zaczęli. Purpura gniewu zabiegła mu twarz bladą i pomścić się było mu pilno.
— Zatem rewokuję co się rzekło — odparł — ale przy tem stoję, że do sakramentu jednego wielką ma skłonność — począł złośliwy Zaranek. — Com się to nasłuchał od Tiliusa o jego amorach z piękną jak anioł córunią złotnika.
Pisarzowi łyżka wypadła z ręki. Szlachcicem był do kości. Spojrzał na mówiącego i wargę zamykając dodał:
— Mój teologu, wiele ty pięknych rzeczy