Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/189

Ta strona została uwierzytelniona.

królewskiemu równy; albo i drugi na uboczu w ulicy nie pośledniejszy. A co złota i drogocennego sprzętu! Może być ów złotnik od Fuggerów nie gorszy.
— Niech sobie i lepszym będzie, a niedoczekanie jego, żeby Rochitę do córki zwabił.
Perzył się pan pisarz mocno, ale go ciekawość paliła.
— Splotłeś mi baję — rzekł do Zaranka grożąc.
— Jeszczem nie dopowiedział całej prawdy — podchwycił Zaranek. — Panna ma być nad podziw piękna i uczona a u ojca jedynaczka. Wojewodzic mieszkał w ich domu i prawie od nich nie wychodził. Co za dziw, iż głowę stracił, albo że się Niemcom przyśniło, że go zięciem będą mieli. Ojciec przecie w swojem mieście senatorem.
Pisarz ofuknął: — Milczałbyś...
Stało się więc milczenie, bo z nim też pod dobry czas można było sobie poczynać jak kto chciał, ale gdy się rozgniewał, mijać go bezpieczniej radzono.
Pątnik widząc, że z tamtej strony kwas powstał, korzystał z tego i opowiadać począł, jakie cuda widział po świecie. Słuchano go w milczeniu. Bryznął kilka razy przeciw nowatorom, to mu uszło.
Po pielgrzymie zagadnął gospodarz Włocha,