Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/191

Ta strona została uwierzytelniona.

surowo — dałem ci wolność nawracania i modlenia się jako chciałeś, hanc veniam damus petimusque vicissim; Pana Boga chwal ale mi nie drwij z nikogo, bo tego nie ścierpię.
Popatrzał nań chytry człowieczek i znać rozważył, że się rozpierać z nim nie pora była. Skłonił się tylko.
— To jedno — rzekł pisarz, — a na tem nie koniec: naplótłeś bai o Januszu, chcę wiedzieć jak rzeczy stoją; Tiliusa tego weź tu, niech mówi, a ty mi będziesz tłómaczył.
— Niema potrzeby, — odezwał się Zaranek. — Nasłuchałem się jego opowiadania, a ze swegom nic doń nie dodał. Mogę powtórzyć, zmienić nie potrafię...
— Toć klęska! — zawołał pisarz — ale chłopięcego bałamuctwa brać na seryo nie można.
Zaranek spoważniał.
— Z tego com słyszał od Tiliusa, nie na żadne to bałamuctwo wygląda. Wojewodzic w tym domu rok mieszkał, panna jak anioł piękna, młodziusieńka... Ojciec znać nie był od tego.
— A no, spodziewać się — mruknął pisarz.
— Rok takiego pokuszenia w sercu młodzieńca niezatarte zostawuje ślady. Tilius, który za odprawę w Krakowie bodaj trochę niechęci ma do wojewodzica, rozwodzi się