Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/196

Ta strona została uwierzytelniona.

starzec — dla niej, dla tej świętej pani naszej, choćby życie poświęcić przyszło... nie pożałuję.
Prędzej tedy niż myślała, zwyciężywszy słaby opór stróża, powróciła z równemi ostrożnościami pani starsza do zamku i wcisnęła się do pokoju wojewodziny. Tu jednak zastała wojewodę i nic jej powiedzieć nie mogła. Podniosła we drzwiach zasłonę, zajrzała i prędko ją opuściwszy czekać musiała, aż wojewoda odszedł do siebie.
W chwilę potem była już u łoża pani, przy którem przyklęknęła.
— Pani droga, rzekła zniżając głos — wejście mamy: burgrabia pomimo trwogi otworzy, chce tylko rozkazania waszego. Lecz jakże wśród nocy, mimo stróżów zamkowych, podwórze przejść i niewidzianym się stąd wymknąć i niespotrzeżonym powrócić!
Nic już nie odpowiedziała na to wojewodzina, bo jej nadzieja widzenia dziecka sił dodała. Poczęła wstawać z łoża i odziewać się, choć godzina jeszcze była daleką, o której bez niebezpieczeństwa wyjść mogły. Cały ten czas niemal spędziły na modlitwie. Dubrowina wyglądała niekiedy oknem w podwórze ciemne i śledziła kroki stróżów, którzy się w szerz i wzdłuż przechadzali. Przestrzeń dzieląca zamek od bramy nie była wielka, można