Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/204

Ta strona została uwierzytelniona.

cały ciężar osłabłego jej ciała zwieszającego się na jej ramię. Skinęła na Wawrzyńca, aby podtrzymał niemal omdlałą; i tak we dwoje wyprowadzili ją ku wrotom, gdzie chwilę, rzeźwiąc się, stać musiała.
Burgrabia, który pozostał u bramy, ujrzał je znikające w ciemnościach i powrócił na swe stanowisko.
Jakie ta scena uczyniła wrażenie na umyśle i sercu Janusza, odgadnąć było trudno. Stał długo u słupa, patrzał za matką. Zapominać się zdawał co się z nim działo; zwlókł się potem ku barłogowi swojemu i rzucił na posłanie.
Nazajutrz niktby nie był dojrzał najmniejszej w zamku zmiany, ktoby o wypadkach zaszłych tu nie wiedział. Wojewoda panował nad sobą tak, iż nie chciał dać poznać co cierpiał. Życie musiało płynąć raz oznaczonem korytem, godziny wołały na modlitwę, do pracy, a on sam, choć z bolem w sercu, nie uwolnił się od żadnego obowiązku.
Wojewodzina tylko pozostała w łóżku, nie mogąc już powstać z niego. Przebudzona po nocy w gorączkowych przebytej marzeniach, chciała dźwignąć się i z trwogą uczuła, iż ją siły opuściły. Nie pomógł wysiłek żaden; rozpłakana musiała być posłuszną Dubrowinie i posłała ją oznajmić wojewodzie, że słabą się