Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/207

Ta strona została uwierzytelniona.

mu będzie niedozór przebaczony. Klucz od kuny, w której wprzódy zamknięty był Janusz, miał wojewoda, leżały tam papiery i odzież podróżna wojewodzica; nie zabawiwszy długo, kazał się stary prowadzić na górę. Tu znaleziono drzwi wyparte i rzeczy zabrane. Ucieczka więc była zawczasu obmyślaną i wykonaną z wyrachowaniem; ona razem świadczyła o buncie i wyłamaniu się samowolnem z pod władzy ojcowskiej i oporze dziecięcia.
Podejrzenie o daną pomoc do ucieczki padło na towarzysza podróży, na wiernego Jóźka; lecz myśli pierwszej nikt poddać nie mógł, tak władza pańska była tu szanowaną, nikt inny oprócz zepsutego syna. Wojewoda był tego pewny, kazał jednak szukać chłopca i burgrabia rozesłał czeladź po niego.
Widziano go u okna lochu, co tem więcej dawało do myślenia, iż był wspólnikiem zbiega.
Jakiemi uczuciami napełniła się dusza ojca, nikt z jego oblicza nie wyczytał; surowemi, krótkiemi kilku słowy wybadał ludzi, rozkazał loch i kunę zamknąć, padającego mu do nóg burgrabiego zbył milczeniem i powrócił do mieszkania.
Słyszano go potem chodzącego cały ranek żywymi kroki po niem. Nie przywołał nikogo, słowa się nie odezwał, zamknięty pozostał aż do godziny modlitwy, na którą gdy się ludzie