Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/216

Ta strona została uwierzytelniona.

Józiak dosyć niezręcznie przekradł się do niego i po cichej naradzie, gdy noc nadeszła, z nim razem podkradł się pod loch, gdy załoga i dworscy już spali. Kowal obmacał tylko kratę, pomruczał i wpół godziny, nadpiłowawszy ją u góry, wyłamał. Stoczono parę kamieni, i Janusz prędzej niż się spodziewał, na świat się wydostał. Kowal uciekł natychmiast.
Mogli już uchodzić, lecz nawet pod groźbą pochwycenia Janusz papierów swych i pamiątek nie chciał zostawić w ręku ojca. Mimo odradzania i zaklęć Józiaka wdarł się na górę do kuny, drzwi wyważył i co tylko pochwycić się dało, zabrał z sobą. W czasie tej śmiałej napaści na izby zamknięte burgrabia usłyszał hałas i przestraszony pobiegł na górę. Tu oko w oko spotkał się z Januszem i osłupiał. Nie słyszał bowiem wyłamywania kraty i nie przypuszczał takiego zuchwalstwa.
Zobaczywszy go Janusz, widząc, że natychmiast pochwyconym być może, postąpił ku niemu i odezwał się: „Jestem w twych rękach, czyń co chcesz, ale wiedz, że sobie raczej życie odbiorę, niżbym do więzienia miał powracać“.
Stary Wawrzyniec, między obawą kary a ohydą zdradzenia pańskiego dziecka nie zawahawszy się nawet, wybrał pierwszą. Co najprędzej kazał mu Wawrzyniec uciekać.