Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/218

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na miłego Boga! tak prędko! cóż się stało! rad ci jestem, alem się nie spodziewał.
Szli więc razem do pałacu, gdzie się w sypialni pana pisarza zamknęli.
Gospodarz, mimo całego przywiązania do synowca i gorącego dlań serca, czuł się w przykrem położeniu. Walka z bratem była mu nie na rękę. Wszystko co wymagało ciągu, taktu, wytrwałości, nie smakowało panu pisarzowi. Wybryk niespodziany był w jego charakterze, ale po nim zawsze prędko niesmak i znużenie następowało.
Janusz opowiedział mu wszystko. W oczach stryja był najzupełniej uniewinniony, przecież gdyby się to było inaczej jakoś obróciło, byłby pisarz stokroć więcej zadowolniony. Nie mógł Januszowi odmówić przytułku, ale się mocno frasował. Co tu było począć dalej?
Między Rochowem a Zalesiem miała się tedy rozpocząć wojna na dobre, i z wojewodą naprawdę zerwać należało.
Wyściskawszy Janusza, posłał pan pisarz po marszałka dworu, aby opatrzyć kwaterę i obmyślić usługę.
Pomiędzy ludnością pałacową rozeszła się zaraz wieść o przybyciu, domyślano się nawet z jakiego powodu. Zaledwie wojewodzic znalazł się w wyznaczonych mu komnatach, gdy Tilius dowiedziawszy się o nim, choć żal miał