Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/240

Ta strona została uwierzytelniona.

Podstarości tylko szepnął komuś w miasteczku, aby z tą wieścią smutną do pisarza po dobrej woli pojechał. Był to dzień czwartkowy; na niedzielę duchowieństwo zjechać miało i eksportacya odbyć się z zamku do kościoła. Ciało złożono tymczasowo w kapliczce św. Wawrzyńca, która stała otworem dzień cały, a lud do niej płynął tłumami.
Wysłany z miasteczka mieszczanin w piątek, wieczorem już późnym, dojechał do Zalesia i nie mówiąc nikomu nic, do samego pana pisarza się zameldował. Nie było tu nikomu trudno o posłuchanie, puszczono go więc zaraz; stanąwszy u drzwi, nie prędko się zebrał na słowo.
Spytał go pisarz, skąd i z czem przybył.
— Z Rochowa, miłości waszej złą przywożę nowinę: wojewodzina nie żyje!
Załamał ręce pisarz, bo ją jak siostrę kochał
— Kto cię przysłał? — zapytał.
— Nikt, samem przybył, bo tam głowy potracili wszyscy.
Odprawił go zaraz pisarz, sam nie wiedząc co z Januszem pocznie, ale czekał ażeby mu urzędowa wiadomość przyszła od brata. Nazajutrz rano domyślił się, dowiedziawszy o pogrzebie na niedzielę, iż mu już znać nie dadzą.