Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/249

Ta strona została uwierzytelniona.

tegom mu tego ryżego Niemca wieźć do Rochowa nie radził, a no byłoby jeszcze gorzej.
— Cóż jeszcze gorszego być mogło, — ofuknął pisarz. — Powiedz waszmość, proszę, panu wojewodzie, bo go już od dzisiejszego dnia bratem nie zwę, że Janusza ja za syna przysposobię, że mu co mam oddam, i że się nic złego chłopcu nie stanie. Radby go nędzą i głodem zmusić, aby pełzał! Niedoczekanie jego!
— Ja mu tego nie powiem — odparł kasztelan — dosyć ten człowiek i tak cierpi.
— Dobrze mu tak! — krzyknął pisarz — sam sobie piwa nawarzył, niech go pije.
To mówiąc rękę tylko kasztelanowi podał i na konia już siadał.
— Powiedz mu — dodał jeszcze, — że już tu więcej noga moja nie postanie, znać go nie chcę, nie chcę.
W chwilę potem już Rochów zdala szarzał tylko na tle lasów, a pisarz mrucząc ciągle konia chłostał, aby się oddalić co prędzej, coraz to rękę podnosząc do góry z groźbą.
Janusz jechał posępny i milczący. Obu nie spieszno było do Zalesia powracać.

XIV.

Stara plebania w Zalesiu, przylegająca do kościelnego cmentarza, ze swą szkołą