Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/250

Ta strona została uwierzytelniona.

i szpitalem — od rozgospodorowania się w niej Zaranka przedstawiała nowe wcale i ciekawe widowisko, na które starzy ludzie, ze zgrozą ją mijając, patrzali. Cisza i pokój jakie tu dawniej panowały, musiały ustąpić przed wrzawą i zamętem, jaki tu wszedł wraz z nowym gospodarzem.
Trudnoby opowiedzieć jak ów cichy, pokorny, biedny i na pozór nic nie znaczący zbieg w wyszarzanej sutannie potrafił nieznacznie przyjść do tego, że starego proboszcza wygnał z probostwa, a starą wiarę z kościoła, pierwszego do nędznej chaty, drugą do naprędce skleconej szopy. Sprawił on to zjednawszy sobie ludzi przez ich słabości, podparłszy kilku hałaśliwymi Niemcami, dawniej osiadłymi w Zalesiu, a że ci więcej się ruszali i krzyczeli głośniej niż cała parafia, uszli za prawowitych jej przedstawicieli.
Domostwo murowane, dosyć szczupłe, wyśmienicie starczyło dla dawnych proboszczów, ale dla Zaranka zaczynało być za ciasnem i za ubogiem. Uważał się on tu za reprezentanta nowego kościoła i z tego powodu rościł sobie wielkie prawa, a panu pisarzowi wmawiał, że jak Radziwił w Litwie, tak on będzie miał sławę i znaczenie protektora czystej wiary ewangelickiej.
Pisarz słabym był, chwilami i próżności