Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/252

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie upłynął prawie dzień, by jaki nowy podróżny, dążący gdzieś zbórzakładać lub apostołować pokryjomu, nie zawadził o Zalesie. Byli to po większej części tacy duchowni, którym ich suknia nie smakowała i ciasno się im było w niej poruszać, rozpuszczali więc więzy powoli, by im z tem wygodniej było. Szło to z zachodu, od granic Niemiec, z Niemiec samych, z Czech i Szlązka, płynęło i ze stron innych. Wszystkie męty społeczne, jak zwykle każde zburzenie, ruch ten powołał do życia i na wierzch wyrzucił. Byłyć między nimi i najpiękniejsze postacie ludzi gorąco miłujących prawdę a niewidzących gdzie jej szukać, i najbrudniejsze istoty, co z tego ruchu czyniły sobie rachubę na korzyść własną, a odwagę swą sprzedawały drogo.
W tej chwili reformacya zajmowała umysły wszystkich, w Polsce zaś stawała się rzeczą mody i dobrego tonu, znamieniem jakiejś wyższości; witano więc tu posłów nowej ewangelii, czystej, z honorami i ciekawością rozgorączkowaną. Oburzenie mas, opór katolickiego duchowieństwa, porywy naprzeciw tym apostołom, pozór niebezpieczeństwa, na jakie się narażali wobec rozdrażnionego ludu — czynił z nich niemal bohaterów. Z zajęciem żywem poglądano na owych pełnych męstwa lub chlubiących się niem rycerzy prawdy, którzy