Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/259

Ta strona została uwierzytelniona.

przypominała zakonnicę. Mężczyzna, który ją prowadził, powiódł oczy do koła, dysząc ciężko, spojrzał na stół zastawiony, domyślił się w Zaranku gospodarza i niezgrabnie rubasznym tonem go pozdrowił:
— Wszak zapewne gospodarz tego domu... wielebny?
— Tak jest.
— Gościnności się więc jego polecam słynnej szeroko — dodał — niema się tu co taić. Eks-definitor, eks-dominikanin, Syncerski Jacek, a to, moja narzeczona, panna Felicyanna Markuszewska. Uchodzimy oboje z pod tyranii a prześladowania papistów; dajcie schronienie i pożywienie, ojcze wielebny, bośmy ledwie z duszą uciekli. Poświęciłem się, chcąc ludziom dać dobry przykład, i postanowiłem ożenić się, a dla lepszego zakumentowania nowej wiary — z zakonnicą. Jeślibyś jegomość, ojcze wielebny, ślub dać chciał, eo instante gotowiśmy stanąć na kobiercu...
Panna Felicya wzdychając oczy spuściła. Zaranek trochę zdumiony, pomyślał chwilę.
— A dlaczego nie? — rzekł — dlaczego nie? Trzeba takich oto wyśmienitych przykładów dla pokruszenia papistowskich przesądów. Gotówem! nie lękam się. Choćby zaraz!... Jak skoroście sobie słowo dali, poprzysięgli, idzie tylko o błogosławieństwo. Benedico vos i rzecz skończona.