Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/263

Ta strona została uwierzytelniona.

uczynkach przystałoby być, a nie za stołem i przy kuflach! Apostołowie! reformatory!... — zawołał śmiejąc się dziko.
Spuścił głowę na piersi i stał. Przytomni pomięszali się wielce, eks-dominikan porzucił jedzenie, siostra Felicyanna z przestrachem w kąt się cofnęła, mieszczanin wstał ze stołka nie wiedząc co począć ze sobą, jak na gorącym złapany uczynku, córka jego skryła się co prędzej za ojca, jakby tuląc się pod jego opiekę. Tilius tylko nie rozumiejący nic, z natężoną wpatrywał się ciekawością w tego obszarpanego a zuchwałego przybylca. Na gospodarzu znać było przerażenie.
— A ty Zaranku, Zaranku! — ozwał się ponuro — ty nowej wiary wyznawco, coś i bisurmana nie wart, ty duszpasterzem? ty, którybyś pod Piłatem w rynku stać z łańcuchem na szyi powinien a nie na kazalnicy. Wszak ja cię znam!!
Ręce podniósł do góry.
— I to ma być lepsza wiara, czysta wiara Chrystusowa, którą splugawione usta głoszą, takie jak twoje, przy kuflach i paniach duszkach! O Jezu! że piorun nie spadnie na tych świętokradców!
Obrócił się ruszając ramionami.
— Co pan tu wykrzykujesz, panie Szałaj — odezwał się zebrawszy na męstwo