Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/271

Ta strona została uwierzytelniona.

że dziewczęta przed śludem płaczą; ale ja jej, do domu wróciwszy, dam dobrą naukę, a no będzie inaczej.
Zaranek zbliżyć się chciał do dziewczęcia, które szybko się cofnąwszy, za ojcem się wysunęło do sieni.
Eks-definitor uznał tę chwilę właściwą, by zająć miejsce u stołu i powrócić do przerwanej wieczerzy. Tilius, już od pół godziny foliant wziąwszy z półki, jako prawy Niemiec, rozpatrywał się w nim, zapomniawszy o reszcie. Eks-franciszkanin znowu na łokciu się sparł i drzemał.
Ks. Syncerski na Tiliusa popatrzywszy szepnął: — A toż kto!
— To znakomity teolog z Wittembergii, który bodaj nie samego doktora Marcina Lutra słuchał. Człek bardzo uczony, ale Niemiec.
Popatrzyli nań z daleka i między sobą szeptać zaczęli.
Wypadek tego wieczora silne wrażenie uczynił na Zaranku. Zostawiwszy wszystkie izby gościom, aby się w nich rozgospodarowali jak chcieli, sam ponury wyszedł do alkierza, gdzie się zaraz zaryglował. Słyszano go tu do późnej nocy chodzącego i jakby jeszcze gospodarującego, bo rzeczy zrzucał i sprzętami stukał, i nad ranem dopiero u niego ucichło.