Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/278

Ta strona została uwierzytelniona.

znajomym, grafem Janem, to go od was pozdrowię.
Dziewczę pokraśniało jak wiśnia i wnet pobladło jak marmur, oddechu jej zabrakło. Stary coraz weselej ciągnął dalej.
— Niedługo się pono namyślać trzeba, a kuć żelazo póki gorące, i póki fantazya pańska służy, korzystać z ochoty do kamieni. Wezmę dwu pacholików i za dni parę wyruszę.
Czy się córka domyśliła innych jakich ojca zamiarów, czy nie? odgadnąć było trudno; zamruczała tylko, że jej bez rodzica będzie smutno i że powinien rychło powracać. Mówiła to urywanym głosem, spoglądając mu w oczy, pragnąc może coś więcej wyciągnąć z niego; stary Hennichen nie dał się wybadać, począł gwarzyć o domu i na tem się skończyło.
Ciocia Truda nie wydała się też ze świadomością listu, i nikt się nie spodziewał, ażeby Fryda mogła się o nim od kogo dowiedzieć. Szeroko po mieście rozprawiano o nim, a szczególniej kobiety.
Miało dziewczę wiele rówieśnic i przyjaciółek a między temi i zazdrośnice, które jej pięknego wojewodzica odebrać byłyby rade dawniej, a teraz się pomścić trochę za miłość jego dla Frydy. I jednego wieczora najlepsza z przyjaciółek tych, córka burmistrza Sachsa, pod wielką tajemnicą, bolesną plotkę wsypała