Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/298

Ta strona została uwierzytelniona.

masz więcej lat nad pięćdziesiąt i kilka, możesz, jak to w samej rodzinie się trafiało, pożyć jeszcze z pięćdziesiąt... Cóż? sam?
Wojewoda żywo się odwrócił zdziwiony, nie rzekł nic, pytał oczyma.
— Powinieneś się czy ożenić czy co...
Na tę myśl dziwaczną gospodarz odpowiedział uśmiechem, który się rzadko zjawiał na jego ustach.
— Kasztelanie — rzekł krótko — nie znasz mnie chyba.
— Albo co? zła rada?
— Nic do rzeczy — odparł wojewoda — przysiągłem raz i drugi raz nie ponowię przysięgi; cieniom Moniki wiernym zostanę.
— Spełnijże jej ostatnie życzenie.
— Nie mów o tem — żywo przerwał wojewoda — nie cofam się nigdy! Co się stało, stało się!
— Przecież tak żyć nie możesz?
— Dlaczego? nie sądźcie o mnie z drugich, a jeśli prawdy chcecie, powiem wam ją. Tak, trzeba mieć rodzinę i ja ją mieć będę; pozbawił mnie jej Bóg w niezgłębionych wyrokach swoich, przyswoję sobie rodzinę Świętego Franciszka.
Kasztelan nie zrozumiał.
— Założę klasztor — rzekł wojewoda.
— Gdzie?