Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/299

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tutaj na zamku.
— A no, niema się o co spierać, zakładaj; ale to przecie rodzina żebracza, której dóbr nie przekażesz, komuż te przeznaczysz?
— Nie wiem — odparł sucho wojewoda — to pewna, że nie bratu, nie familii po krwi, ale na bożą czeladź i kościół.
— Któżby się temu sprzeciwiał, — szepnął kasztelan — czyń coć po myśli.
Po tej rozmowie trudno już było co więcej dobyć z wojewody. Kasztelan próbował kilka razy zdaleka zawadzić o Zalesie, o pana pisarza; zbyto go milczeniem.
Nazajutrz gość wyjechał i z nim razem rozeszła się wiadomość po okolicy, iż wojewoda klasztor ma stawiać na zamku a Rochów na kościoły rozpisać.
Przyniesiono tę nowinę do Zalesia. Pisarz wysłuchał spokojnie i odezwał się.
— Czemu nie ma uczynić jako chce?
Sądzono, że się będzie sprzeciwiać alienowaniu dóbr familijnych — pisarz okazał się zupełnie obojętnym.
— Nigdym się po nim nie spodziewał dziedziczyć, — dodał, — przecieżem starszy, nie na mnie kolej; a co się tyczy Janusza, temu będzie dosyć tego kosza obłamków co mu się po mnie okroi, niewiele potrzebuje i nie chciwy.