Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/309

Ta strona została uwierzytelniona.

wielka, możeby jego posłuchał, możeby król na nim coś wymógł? Nie pojechaćby do Knyszyna? nie spróbować intercesyi N. Pana?
— Czyń W. Miłość co mu jego serce podyktuje, ja rady żadnej nie dam, modlić się będę.
Widząc, że ksiądz się go pozbyć pragnie, bo i za brewiarz chwytał i ku kościołowi spoglądał, pisarz wyszedł mrucząc.
Myśl ta udania się do króla, przyszła mu tak nagle jak wszelkie inne przychodzić były zwykły. Już nią opanowany cieszył się i rósł, co najprędzej chcąc ją przyprowadzić do skutku. Gdyby był posłuchał natchnienia, niezwłocznieby wprost z Rochowa do Knyszyna pospieszył, bo nie lubił odkładać. Nie można się wszakże było tak na dworze pokazać; a po drodze przydumał też pisarz, iżby nie zawadziło Janusza z sobą zabrać i królowi J. Mci przedstawić. Wydało mu się to tak szczęśliwym pomysłem, że sporu z bratem zapomniawszy i ochłonąwszy całkiem, konie natychmiast przygotowywać kazał, i choć pora do odjazdu nie bardzo była stosowną, nie chcąc tracić ani chwili, ruszył do domu.
Na dworze pańskim dawno już pan pisarz nie bywał, bo występować nie lubił i okazałości potrzebnej zwolna się pozbył. Musiał więc teraz dla siebie i synowca poczet uczci-