Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

i mistrza w swej sztuce, z książęcą nie jedną dziedziczką iść mogła o lepsze, a była u ojca jedyną; nie miała dawno matki i królowała w tym domu, przy ojcu starym, który nie kochał ją, ale bałwochwalczo padał przed nią.
I sam mistrz Hans nie pospolitym był złotnikiem, ale rzeźbiarzem, który kunsztu swojego uczył się po świecie i tworzył arcydzieła, które po królewskich dworach nie na wagę złota, ale pięć kroć i dziesięć kroć kupowano drożej. Wziąwszy warsztat po ojcu, Hans wziął z nim zamiłowanie swej sztuki i podniósł też ją wysoko; a że dostatek był w domu od dwóch pokoleń, w trzeciem znalazło się bogactwo. Handel kamieniami drogimi powiększył je znacznie jeszcze. W skrzyniach leżały sreber stosy, klejnotów garście, pieniędzy wory, a w szafie znalazłyby się pargaminy i pieczęcie książąt i panów, co znaczne sumy winni byli Hennichenowi.
Bogactw tych swoich nie żałował on dla jedynego dziecięcia; chował je jak królewskie, a gdy piękna Fryda westchnęła ku czemuś, ojciec nie uspokoił się, póki westchnieniu nie uczynił zadość.
Mimo to dziecię było czegoś smutne, patrzało w zwierciadło i pytać się go zdawało, jak takiej główce ślicznej źle być może wśród tak brzydkich ludzi.