Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/311

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech mieszczan posmaruje, dadzą naprzód czynsze, stawy do kaduka pospuszczać, potaże sprzedać i klepki. To jego rzecz, nie moja — i wasza!! A od czego te darmozjady siedzą!
— Wasza Miłość pozwoli...
— Nie pozwolę, na rany Pańskie, nie pozwolę na nic, tylko co ja potrzebuję, musi być!
Zmilkł Borzykowski.
— Popróbujemy.
— Żydów nacisnąć, u nich pieniądze zawsze są — odezwał się pisarz. — Wstydu mi nie zrobisz, mój poczciwy Borzykowski. Pieniędzy weź skąd chcesz, choćbyś którą wieś w zastaw dał! a mnie i Janusza musisz wysztyftować jak na Rochitów przystało.
I wąsa pokręcił.
Janusz w tej chwili wszedł.
— Jańciu! — zawołał, — do króla cię wiozę!
Na to synowiec smutnem tylko głowy skinieniem odpowiedział.

XVII.

Gdy Szeliga z listem do Krakowa przybył i wręczył go Hennichenowi, stary złotnik odczytawszy pismo osłupiał. Nie ręka obca i charakter źle naśladowany, ale wszystko w niem zdradzało jakieś fałszerstwo. Hennichen nie