Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/315

Ta strona została uwierzytelniona.

szybko. W ogródku fiołki pod murem rozkwitały.
— Smutno mi was będzie opuścić, — rzekł jednego dnia Hennichen — ale kupcem zostawszy, po gościńcach więcej muszę bywać niż w domu. A tu jeszcze w Krakowie przyjdzie może dłużej pozostać, i tęsknić będę do dziecka. Gdybym tak o sobie tylko myślał i sercu dogadzał, Frydębym i ciotkę na konie posadził, niechby też świata zobaczyły.
Dziewczę porwało się z siedzenia i ojcu na szyję skoczyło całe drżące.
— Uczyńże tak — zawołała Fryda — wiosna się zieleni, ptaszki śpiewają, podróż będzie gdyby przechadzką dla mnie, rada z tobą pojadę.
Ciocia Truda patrzała ponuro, druga spuściła oczy, przewidywały obie, że musiał nastąpić wybór jednej z nich, i że druga miała w domu na czele gospodarstwa pozostać. Ciotce Trudzie, jako poważnej wdowie, wydział ten przypadał; nie byłaby może od tego, by i klucze i kasę wziąć pod swą opiekę, lecz na tak długo od Hennichena i córki być oddaloną i wpływ uzyskany utracić...
Najprzód więc powstały za i przeciw głosy, wogóle trwożliwe, bo podróż daleka, w owe czasy, dla kobiet wydawała się niebezpieczeństw pełną. Fryda jednak nie tylko się nie obawiała,