Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/317

Ta strona została uwierzytelniona.

i postawa przypominała Janusza, zdało się jej jego poznawać.
Zaledwie przybywszy i rozgościwszy się, pobiegła do okna wychodzącego na rynek i już od niego odciągnąć jej nie było można.
Hennichen tymczasem z Wilmsem się rozgadywał o tem, co tu słychać było, a starał się języka powziąć o wszystkich znaczniejszych panach przybyłych za królem, pod pozorem zawsze owej sprzedaży kamieni.
Wyliczał mu ich bardzo wielu zapytany, lecz między nimi tego, kogo pragnął stary złotnik, nie było.
I mało kto w istocie mógłby był wiedzieć o panu pisarzu, który w tłumie daleko dostojniejszych imion i postaci zniknąć musiał. Rzadko się on pokazywał na dworze, mało kto go znał nawet.
Pierwsze dni na wywiadywaniu się przeszły. Do domu Wilmsa, dawniej jeszcze, wsunąwszy się Zaranek, teraz do niego często zachodził. Nie bardzo go lubiono, lecz jako współwyznawcę i czynnego we zborze przyjmować musiano.
Zaranek o wszystkiem wiedział najlepiej, ale się mu zwierzać niczego nie było podobna. — Dość nań spojrzeć było, ażeby się go wystrzegać. Nieprzyjazny wielce pisarzowi, i gorzki mając żal doń za to, że w Zalesiu