chce dopuścić, abyśmy sami królowi przedstawili naszą sprawę. Stary też przybył tu. Widziałem podstarościego. Wprawdzie zapewnia mnie, iż innego nie mają zamiaru, tylko tu znaleźć księży do swojego klasztoru w Rochowie, bo od tego nie ustępuje, ale podstarości nic nie wie. Zamiast rozmowy z J. Kr. Mością będziemy więc mieli sprawę przed sądem jego. A no, lepiej, niech się wszystko rozstrzyga.
Janusz zadrżał na wspomnienie ojca, zamknęło mu to usta. Nie miał co mówić.
— Ja się ze starym choćby i przed tronem pańskim rozprawię — dodał pisarz — jak wola jego.
Tego dnia skończyli wprędce i rozeszli się, bo Januszowi pilno było z myślami swemi sam na sam pozostać, a pisarz chciał się naradzić z sobą co ma poczynać. Gniew w nim trwał jeszcze wielki przeciwko bratu.
Nazajutrz rano nie dano spoczynku pisarzowi, ciągnąc go do zboru. Szło wielce nowatorom o to, aby jak najwięcej możnych i wpływowych ludzi sobie pozyskać, zabiegali więc i około pisarza, który już za nawróconego uchodził; ale na nieszczęście stygł, przypatrzywszy się ludziom, którzy prowadzili reformę i około niej pracowali.
Pisarz wymówił się i od zaszczytu i od współuczestnictwa.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/326
Ta strona została uwierzytelniona.