Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/338

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bracie! — zawołał popędliwie pisarz, — jużeś mnie nawrócił zupełnie, ja to tałałajstwo zborowe wyżenę precz z Zalesia, słowo ci daję, a na Janusza nasiądę też, że do kościoła naszego wrócić musi. Nie nasza to sprawa wiarę prostować.
— Lecz Janusz słowem jednem nawrócony być nie może i powrót jego byłby nieszczerym. Nie! tego nie żądaj odemnie! Gdy nawróconym będzie, dasz mu moje błogosławieństwo.
Usłyszawszy te słowa, pisarz się rzucił do ręki brata, całując ją, i uściskali się, płacząc oba.
— Masz tam ostatnią wolę moją — dodał wojewoda cicho i zamilkł, — a teraz daj mi myśleć o Bogu, do którego idę.
Począł się modlić. Pisarz opuścić go nie chciał, siadł w kącie i drzemał. Wojewodzie zdawało się polepszać, zbierało mu się na sen spokojny, wyszedł więc pan pisarz przed nocą, bo czuł, że mu też sił zaczynało braknąć. Tym razem weselszy, przejęty, niemal szczęśliwym był i gdy w progu zobaczył Janusza, padł mu na szyję, całując go i prowadząc z sobą do sypialni.
— Nie mam już co przed tobą dłużej taić — zawołał — u ojca twego spędziłem