Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/352

Ta strona została uwierzytelniona.

regenta się dostał, który ją pisał i miał w depozycie. Na zapytanie o nią stary prawnik uśmiechnął się.
— Męczą mnie wszyscy o to — rzekł, — ciekawi się dowiedzieć, jak wojewoda substancyą rozporządził; a no, cierpliwi bądźcie. Usta mam zawarte, dopóki pieczęci nie rozłamano; potem się wszyscy dowiecie, boć to nie będzie tajemnicą.
Otwarcie testamentu z woli nieboszczyka odbyć się miało w obecności pana pisarza, kasztelana Jeremiego i kilku osób do rodziny należących, z wyłączeniem dyssydentów.
Ta klauzula odsuwała syna, który i tak nie mógłby być przytomnym. Właśnie w chwili gdy się jego losy rozstrzygać tam miały, Janusz, jakby nieprzepartą jakąś pchnięty siłą, poszedł do kamienicy Wilmsa, bo Frydy przez kilka dni nie widział. Zdaje się, iż Hennichen musiał być na czatach ciągle, bo nim Janusz na wschody wszedł, stary go w sieni spotkał.
— Nie idź pan na górę — rzekł — przepraszam was, Fryda jest trochę chora, potrzebuje spoczynku, powietrze to wasze jej nie służy.
Mówił zafrasowany i widocznie z bólem serca. Janusz ledwie mógł uszom swym wierzyć. Stali właśnie pod wschodami, nad którymi w cieniu na piętrze widać było drzwi pokoju Frydy. Wojewodzic się jeszcze wahał,