Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/362

Ta strona została uwierzytelniona.

Tilius ruszył ramionami.
— Zapewne — odezwał się — chciałem siać ziarna zdrowe, ale mi tę rolę inaczej odmalowano. Inni tu znaleźli bogatych protektorów, spokojny chleb i osłonę, jam też myślał, że coś zyszczę...
Ze wzgardą rozśmiał się wojewodzic.
— Szło ci o zysk? — zapytał szydersko. — Mój Tilius, dam ci dobrą radę, jest to nawet jedyna pono rzecz, jaką ci dać mogę. Idź, nawróć się, wyrzecz się swej konfesyi, zostaniesz bohaterem, i za przykład cię stawiąc nie dadzą ci umrzeć głodem.
Sądził, że się oburzy dawny towarzysz. Tilius dziwnie tylko twarz przeciągnął i usta wykrzywił.
— Za nic nie ręczę — mruknął — któż to wie, gdy głód dokuczy?
— A te wielkie prawdy, które głosiłeś tak gorąco?
Mundus vult decipi, ergo decipiatur, — szepnął uśmiechając się Tilius. — Możnaby podwójną grać rolę, któraby doprawdy nie złą była.
Chciał już odejść wojewodzic, gdy Niemiec go powstrzymał, zbliżając się do ucha.
— Rada za radę — rzekł — mam podejrzenie, że Hennichen z córką, zobaczywszy skąd tu wiatry wieją, pono się w podróż