Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/363

Ta strona została uwierzytelniona.

powrotną sposobi. Uciecze wam panienka, jeśli się nie dopilnujecie. Na tym kraju nie ja jeden się zawiodłem pono.
To mówiąc zmrużył oczy, i uśmiechnąwszy szydersko, poszedł dalej.
Janusz puścił się za miasto i przebłąkał do nocy na samotnej przechadzce, tak, że późno, gdy pisarz już spał, powrócił.
Następny dzień spłynął tak prawie jak poprzedni.
Stryj przejęty tą rolą żelazną, którą na siebie wziął, spełniał ją z uporem człowieka słabego, który się śpieszy i lęka, ażeby sam sobie danego słowa nie złamał, i miękkość swą czuje. Nazajutrz rano ledwie się zbudził, posłał po Janusza, przyjął go jeszcze w łóżku siedząc.
— Janku, — rzekł — co ty sobie myślisz? Nie masz co czynić, tylko spełnić co ojciec chciał i co ja nakazuję. Ja słowa nie złamię! Wiem co ty sobie myślisz: — stryj zmięknie; otóż na ten raz klnę ci się na wszystko, co mi świętem jest, nie! Albo uczynisz coś powinien, lub kwita z pokrewieństwa i przyjaźni.
Nie był to wcale sposób nawrócenia Janusza, który się uczuł obrażonym i nie chciał też uledz przemocy.
— Panie pisarzu, — zawołał — jedna rzecz, którą po ojcu wziąłem w spadku, to charakter,