Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/366

Ta strona została uwierzytelniona.

Ostatnie słowa wyrzekł z takiem uczuciem, płaczem prawie, że Januszowi też serce się poruszyło. Zbliżył się doń, w rękę go pocałował i milczący wyszedł od niego.

XX.

Jedyną pociechą w życiu Hennichena była córka: nią i dla niej oddychał stary, szczęście jej i świetny los zapewnić było dlań najwyższym celem. Zdawało mu się, że choć z trudnością i ofiarami, cel ten osiągnąć potrafi. Drogo okupiwszy szlachectwo, stanął, jak sądził, na równi z tą rodziną, do której Fryda wejść miała. Opór jej spodziewał się złamać tem wszechwładnem narzędziem, które kruszy wszystko — złotem. Dopiero stanąwszy na tej ziemi, wśród ludzi, których nie znał, w rozmowach z Wilmsem, w zbliżeniu się do nieznanego sobie świata, poznał Hennichen, jak srodze się omylił. Widział teraz, iż z drogi, po której zaszedł za daleko, potrzeba było powrócić.
Od kilku dni chodził jak zabity. Wojewodzic od familii odrzucony, wyłączony ze społeczeństwa, nie miał dlań większej wartości nad pospolitego młodego chłopca, któregoby wybrał ze swej czeladzi. Owe dobra, znaczenie, świetny pański byt, wszystko to znikało, — zostawał chłopak młody, bez rodziny, wygnaniec, bez przyszłości.