Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/367

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla Frydy, która go po młodzieńczemu kochała, było dość tego, że się rozumiały ich serca; dla ojca przyszłość stawała się zatrważającą. Chciał i musiał się cofnąć.
Po rozmowie potajemnej z Wilmsem, choć przysposobienia do podróży w sekrecie przed Frydą czyniono, Hennichen wstrzymał się jeszcze...
Wilms tegoż poranku poszedł do pana pisarza, którego znał z widzenia i kupna kilku sztuk srebra. Wpuszczono go bez trudności. Niemiec stanął u progu, bardzo skromnie, z czapką w rękach.
— Wasza miłość — rzekł — pozwoli mi się sobie przypomnieć. Niegdyś miałem to szczęście, żem jej dzban i nalewki pozłociste sprzedał.
— A no! i zapłaciłem je, a dalipan tanie nie były! — odparł pisarz. — U dzbana się wprędce ucho urwało!
— Możemy je przystawić na nowo — rzekł Wilms — a no teraz nie o to idzie. Trafia się zręczność nabycia bardzo pięknego naczynia za bezcen. Wasza Miłość możecie je mieć jako zechcecie; jedyna zręczność, jedyna, i srebra bardzo piękne.
Pisarz się rozśmiał.
— Cóż ty mnie masz za bogacza? — spytał — ludzie pewnie po mieście roznieśli, żem