Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/368

Ta strona została uwierzytelniona.

po bracie odziedziczył! Co? chyba troskę i biedę. Pieniędzy nie mam i sreber nie kupię.
— Pieniędzy nie potrzeba — rzekł Wilms.
— Cóż znowu? przecie podarku od was nie wezmę.
— Anibym go śmiał W. Miłości ofiarować, ale na pieniądze czekać będę.
— Cóżeś tak na mnie łaskaw?
— Słyniesz pan z uczciwości, to rzecz nie lada.
— Dziękuję waszmości — odparł pisarz — a no, gdy mi kto kadzi, zawsze się boję, by gdzie niedaleko smrodu nie było.
I spojrzał nieufnie.
— A cóż zaszkodzi srebra zobaczyć? — zapytał Wilms.
— Pewno nie, ino po co?
— Choćby dla ciekawości, do rynku niedaleko.
Pisarza chętka wzięła, powoli miał się do czapki.
— Zobaczyć, zgoda.
Wyszli tedy razem. Rzecz była nagotowana. Zamiast poprowadzić pisarza na drugie piętro, wwiódł go do izby Hennichena, w której na stole co dom miał sreber nastawiano.
Czekał tu i stary złotnik, paradnie przybrany, w łańcuchu na szyi, z medalem z wizerunkiem cesarskim. Pisarz, zoczywszy go,