Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.

cała łyskała półmiskami, misami, roztruhanami i kredensem książęcym.
W pośrodku stół nizki, długi, na nogach krzyżowych, okryty bielizną jak śnieg białą, zastawiony był już talerzami i kuflami. Świecznik o dwu ramionach srebrny, przedstawiający drzewo oplecione winną latoroślą, palił się woskowemi świecami.
Gospodarz zajął miejsce w końcu stołu, po jednej stronie córce, po drugiej wojewodzicowi wskazawszy miejsca; dwa pozostałe miały zająć ciocia Lena i Gertruda.
— Wiecie, hrabio — ozwał się gospodarz wesoło poczynając rozmowę, — żem ja mało w którym nie bywał kraju. Byłem młodym naówczas i ciekaw poznać ludzi i państwa różne. Wiedziałem, że się nie wszędzie nauczę co dla mej sztuki, bo ta, oprócz Włoch i Niemiec, mało gdzie równie kwitnie, ale rzemieślnikowi nie wadzi im więcej widzi i pamięta. Więc się przejeździło od Rzymu, od Grenady, aż po Wisłę i po Karpaty i było się na Węgrzech i zachwyciło tureckich krajów. I nauczyłem się naówczas poznawać ludzi jakiej są narodowości. Mówię wam o tem, byście mogli być pewni, iż się omylić nie powinienem. Widzieliście tu dziś z Polski kogo? Jam widział...
Wojewodzic się zdziwił.