Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/400

Ta strona została uwierzytelniona.

wiem tylko, że byli biedni. Matka umarła wprzódy, siostra i brat mój potem, został ojciec chory i ten skończył w szpitalu, a mnie z łaski przyjął za chłopca na naukę Van Toten.
— Ten pierścień wszak masz po ojcu? — zapytał ksiądz.
— Tak, nosiła go całe życie biedna matka, potem ojciec; to jedno się po nim zostało.
— A nie mówił ci nigdy o swojej rodzinie w Polsce?
— Ojciec o Polsce nigdy nie mówił — rzekł czeladnik — nie wiem nawet, czy to pewna, że był Polakiem. Sam powiadał, że języka zapomniał.
— Czemże się zajmował? — badał ciągle powoli O. Franciszek.
— O! różnie, słyszę, na chleb pracował, a szło mu ciężko; zawsze na to narzekał, iż mu się nic nie wiodło. Próbował ojciec złotnictwa i płatnerstwa, warsztatu nie było założyć za co, czeladnikiem pracując na chleb zarobić trudno.
Westchnął chłopak.
O. Franciszkowi łza błysła w oku.
— Nie myśl, — rzekł do chłopaka, — abym cię przez prostą badał ciekawość, znałem twojego ojca. W szczęśliwszych czasach byłem jego sługą i towarzyszem. Tyś do niego podobny, a ten pierścień dobrze mi znany najlepszym dowodem, że się nie mylę.