Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/403

Ta strona została uwierzytelniona.

zrazu wierzyć nie chciał. Poszedł więc z księdzem razem badać znowu czeladnika, który już był tą obcych ciekawością znudzony. Aby położyć koniec wiekuistym pytaniom, które za próżną tylko ciekawość uważał, chłopak poszedł po swoje papiery, chcąc nimi zaspokoić ją raz na zawsze. Trzymał je zawinięte w chuście, nigdy do nich nie zaglądając. W pomiętych tych a pożółkłych aktach znalazł starosta metryki ślubu wojewodzica z Frydą Hennichen i chrztu dzieci. Znalazły się w nich i listy wojewody do Wittembergi pisane i inne akta poświadczające niezawodne pochodzenie Janka, który rzuciwszy papiery na stół, już cały zajęty robotą, ani zważał, jak je rozpatrywano.
Starostę żal ogarnął wielki nad tak blizkim krewnym, skazanym na poniewierkę między ludźmi. Nie wahał się więc powiedzieć chłopcu, iż był jego dalekim krewnym. A że starosta wyglądał pańsko i przybył ze dworem, zdziwiony Janek począł się z tego śmiać jak z żartu.
Ksiądz potwierdził prawdziwość tego twierdzenia.
— A no, cóż mnie z tego? — spytał chłopak — choćbym i szlachcicem był, co mi stąd przyjdzie?
— Wezmę cię do dworu mego — rzekł