Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/52

Ta strona została uwierzytelniona.

rych majster Hans powiadał, nic nie wiem... nic a nic.
— A cóż ci jest, żeś nie swój?
Chłopak popatrzał mu w oczy.
— A! panie — rzekł — czyż to od dzisiaj jam nie swój? a jak mam swój być, gdym nie między swymi? Czyż tu wśród tej niemczyzny choć godzinę człowiek może mieć szczęśliwą? Ja się tu przecie duszę i zamęczam.
— Boś jeszcze dzieckiem — odparł wojewodzic postępując powoli w głąb izby. — Czegoż ci tu brak? Przecież pilno się staram, byś wszystko miał, czego ci tylko potrzeba. Żywność, napój, suknię, czas swobodny, książki, naukę masz przecie zawsze.
— Ale jakbym nic nie miał — odparł ośmielając się Józiak — głodny jestem domu, spragniony kraju, czuję się tu jakby w niewoli u obcych. I jednemu się ino dziwię, iż wy, miły panie, tego nie czujecie co ja. Wam tu dobrze, wy nie tęsknicie!
— Kto wam to powiedział! — cicho szepnął Janusz — i ja mam chwile tęsknicy, lecz rozum każe tam stać, gdzie go nabyć mogę.
— Aby nie co gorszego, proszę pana — rzekł Józiak. — Widziałem ja Niemców, co proste sadło za bobrowe stroje sprzedawali, czemużby zwodzicielstwa za naukę nie mieli dawać?