Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Wojewodzic pobladł zobaczywszy go, drżącą wyciągnął rękę i przy podanem świetle przeczytał nazwisko swoje, poznając rękę ojcowską.
Kursor na zapłatę czekał, choć ją był pewnie wziął zawczasu, ale mu się datek należał. Sięgnął więc do mieszka wojewodzic, słowa się nie mogąc odezwać i w drugim ręku ciągle papier ściskając.
Towarzysz uśmiechnął się widząc go tak poruszonym i do Jóźka się zwrócił.
— Kursor dostał na piwo — a no mnie też w gardle sucho, bom się pod Złotym Gołębiem wyśpiewał. Jeśli macie się co dać napić, nie pogardzę.
Skoczył chłopak do drugiej izby, w której dzban stał i kubek wziąwszy wina mu nalał, które ze smakiem ryży wychylił.
— Bóg zapłać — rzekł — już was też nie będę nudzić, bo listy z domu sprawa wielka a świadków do niej nie trzeba. Niechże wam one dobre wieści przyniosą.
Wojewodzic prawie tych słów nie dosłyszał, gdyż drżąc jeszcze na papier patrzał, którego pieczęci złamać się wahał. Aż gdy i kursor i student precz wyszli, wolnym krokiem skierował się ku pierwszej izbie, kędy za nim Józiak niósł światło.
Oba milczeli strwożeni. Chłopcu łatwo odgadnąć było co pisma zawierały, a Janusz też