Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/60

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu nie było nic nad kilka zimnych wierszy, a ojciec podpisując je, powtórzył jeszcze, iż posłuszeństwa wymaga i na nie rachuje.
Na odwrotnej karcie stała dyspozycya znać później dodana.
„Po odebraniu pisania naszego we dwadzieścia cztery godziny masz waszmość być w drodze — nigdzie po miastach i gospodach nie spoczywać: sub benedictione et obedientia.“
Znał dobrze rękę ojca wojewodzic, charakter jego wyraźny, jakby z żelaznych prętów wykuty. Takim pisany był list sam, a w kodycylu ręka widocznie drżała i posuwały się litery, jakby pana swego słuchać nie chciała. Byłoli to gniewu skutkiem, choroby czy niecierpliwości? — zamyślił się Janusz. Wszystko troje złem prawie równem dlań było.
Józiak stał, czytać nie śmiejąc ze spuszczonemi oczyma, aż gdy Janusz kartę na stole położywszy, ręce załamał i głowę na nią spuścił, odszedł zwolna dalej, stojąc na straży i czekając rozkazów.
Upłynęła tak długa chwila. Wstał naostatek wojewodzic.
— Nieszczęsny proroku — odezwał się do chłopca — wywróżyłeś mi straszną godzinę. Znam ojca mojego, gniewny jest. Nic listy nie pomogły, ani godziny dłużej zwlec mi nie wolno. Rozkazanie ojcowskie jest, bym jutro