Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/96

Ta strona została uwierzytelniona.

jedna boleść i ciężkie przejście; ale męstwo też w sobie miał, którem spodziewał się pokonać wszystkie trudności. Już to spotkanie z wujem uczyło go po części tego, z czem miał walczyć. Wszakże daleko więcej pobłażający kasztelan mówić mu nawet nie dał i ust otworzyć w obronie wiary nowej, którą Janusz z całą dobrodusznością młodzieńczą, jasne jej tylko widząc strony, poślubił.
Z temi myślami kłębiącemi mu się po głowie Janusz zabierał się do wyjścia, gdy kasztelan go spytał, gdzie noclegować myśli. Nie było sposobu, tylko się z Niemcem kędyś do chaty wprosić, bo w gospodzie już miejsca nie było. Nakazał tylko przeciągający się już do snu wuj Jeremi, aby nazajutrz rano stawił się przy jego kolebce siostrzan i razem z nim jechał.
Nie było to na rękę Januszowi, iż się musiał z niezgrabnym Niemcem popisywać, lecz na to rady nie miał. W niebytności ojca wuj też miał pewną władzę, której oprzeć się nie godziło.
Tak się rozeszli, a chłopak pobiegł do koni, które już Józiak wraz z Tiliusem pomieścił w obórce chłopskiej. W chacie też ubogiej ustąpił kmieć izby dla podróżnych. Pierwszy to był tego rodzaju nocleg, w izbie bez podłogi na klepisku, obok pieca, w którym