Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mam co wyznawać — odezwał się Kalikst. Zwierzchność moja w Izbie skarbowéj poświadczyć może, iż pilno spełniałem obowiązki — na żadne spiski czasu ani ochoty do nich nie miałem...
Jenerałowie poszeptali coś z sobą. Wyglądało to, jakby łagodny hamował surowego, jakby go prosił za delinkwentem — jakby się sprzeczali... Przystępowali i odstępowali od siebie, szeptali.. a łagodny odezwał się do Kaliksta.
— Panie Rucki — jeszcze raz pana skłaniam do szczerych wyznań...
Kalikt zmilczał.
Po chwili surowy zadzwonił mocno i niecierpliwie, Kalikstowi serce zabiło, zbliżała się chwila ciężka do przebycia...
Weszło jakieś stworzenie w opiętym ciasno surducie, noszące na sobie piętno zatęchnienia w kancelaryi.. blade — wystygłe — obojętne.
Jenerał coś mu poszeptał...
Groźne milczenie panowało w gabinecie, tylko protokulista zabawiał się po swojemu. Wielka widać wprawa w to szamotanie się ciche sprawiała, że biedaczysko umiał dokazywać, zakryty będąc wysokiém biurem, tak iż hałasu najmniejszego nie czynił... W swoim rodzaju było to w istocie coś osobliwego...
W przedpokoju dał się słyszeć chód, otwarto drzwi i Kalikst ujrzał odartego chłopaka, któremu był powierzył kartkę.... Nie on jeden używał go do posyłek. Chłopiec był pijak, rozłajdaczony, ale okazywał zawsze pewien punkt honoru... Gotów był ukraść a nie zawiódłby, gdy dał słowo. Kradzież maleńka wydawała mu się, ot tak sobie farsą — ale gatunek honoru jakiegoś specyficznego, łobuzowskiego trzymał się tam na jakimś strzępku...
Widząc go wchodzącego, z miną wystraszoną, zawstydzoną, znękaną, nim się zaczęło badanie, Kalikst go zmierzył oczyma groźnemi i pełnemi gniewu....
Chłopak, zwano go Szymek Łysy, bo, choć młody, miał już włosy wypełzłe — chłopak, nie mogąc wy-