Kaliksta... Chwycił go, można sobie wyobrazić, z jaką niecierpliwością.
Ręce mu drzały — przeczuł od razu, co to być mogło, wiedział, że to Julia pisała, że ona jedna mogła cudem znaleźć drogę do niego...
W téj chwili był tak szczęśliwym, iż zapomniał, gdzie się znajdował i co mu groziło...
Jak oszalały rozwinął papier, a że było dosyć ciemno, musiał się wdrapać na stolik, aby módz drobne pismo przeczytać... Łzy mu płynęły z radości... List Julii był pełen nadziei, dodający ducha, zapewniający go, że mu będzie wierną do śmierci... Z wyrazów jego domyślał się, że, choć policya gorliwie latała za spiskującą młodzieżą — nie trafiła na żaden trop jeszcze... W końcu karteczki żądano odpowiedzi tąż samą drogą.
W gorączce, drząc zeskoczył ze stolika Kalikst... Jak tu było napisać odpowiedź? czém? na czém? — jak?.. Gdy go brano, zrewidowano mu wszystkie kieszenie, wzięto papiery do najmniejszego świstka...
Przyszło mu na myśl, że biały, krochmalony kołnierz od koszuli dałby się użyć może... Oddarł go więc natychmiast... Krew najnaturalniéj służyć musiała zamiast atramentu... Z siennika słoma piórem być mogła. — Natychmiast Kalikst wziął się do tego listu... Drewienko z podłogi ostre dobyło kroplę krwi, a choć słomiane pióro źle i nieposłusznie pisało... zmusił je wreszcie do kreślenia liter, które się na kołnierzyku jako tako rysowały... List musiał być na wszelki wypadek tak ułożonym, aby, chociażby go przejęto, nic nie powiedział... W niewielu słowach tęsknota, miłość, wdzięczność wyraziły się, nie wysilając na słowa — a przecież list był piękny, poetyczny... i rzewny...
Gdy pismo zaschło — Kalikst zwinął je w trąbkę, związał niteczką, dobył ostatnią pięciozłotówkę, jaką miał, i czekał na stróża... który wkrótce powinien był nadejść ze świecą...
Zwitek leżał na stole razem z nagrodą, na jaką się więzień mógł zdobyć...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.