Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

tek przybycia stryjaszka, — któremu wszyscy byli radzi....
Jakoś tego dnia nadszedł i Brenner... Ten jednak miał twarz tak wykrzywioną i chmurną, był tak zamyślony ponuro, że i drudzy, patrząc nań, posmutnieli. — Nie mówił jednak nic. Siadł, posłuchał rozmowy obojętnéj, nie odezwał się ani słowa, spojrzał na zegarek, córkę uściskał i wyszedł znowu, tłumacząc się, że ma pilne interesa.
Na dole już, nie wiadomo z jakiego źródła, Noińska pierwsza, która dotąd miała Brennera za lichwiarza, za spekulanta, coś się dowiedziała — jakoby z tajną policyą miał stósunki.... Zalterowało ją to niepospolicie... Rozumując i trutykując, doszła z tych do wniosku, że nie kto inny musiał Kaliksta wskazać, tylko ten zdrajca. Dla zakrycia swéj sprawy naprzód go niby sam zaprosił do córki, a że sobie go za zięcia nie życzył — tym sposobem się pozbył.
Zbudowawszy taką historyą pani majstrowa, najświęciéj w nią uwierzyła. — Obmierzło jéj to tak wszystkich mieszkańców pierwszego piętra, iż nawet na kucharkę, z którą żyła dawniéj w poufałości i przyjaźni, patrzeć zaczęła wielce podejrzliwém okiem. Ostygły stósunki znacznie. Majstrowa nie zrywała ich, aby się nie narażać, ale nie miała już najmniejszéj ufności w dawnéj swéj powiernicy.
Że język jéj utrzymać nadzwyczaj było trudno, — wiadomości o Brennerze naprzód udzieliła na ucho Aramowiczowi. Znała jego tchórzostwo i wiedziała, że jéj nie zdradzi...
Stolarz zadrzał... nie powiedział zrazu nic, ale w końcu szepnął.
— Ja się tego zawsze domyślałem — ale niech pani majstrowa tego nie mówi nikomu... nawet mojéj żonie, bo i to — papla... a, chowaj Boże czego, wszystkich nas pobiorą.
Noińska zaklęła się, że za nic, nikomu w świecie tego sekretu nie wyda... Jednakże faktem jest, że tegoż wieczora poszła do Matusowéj i szeptała jéj coś