jéj tego odradzać majstrowa, choć dobréj przyjaciółki żal jéj było...
W domu posmutniało znacznie... wszyscy się niemal jedni drugich obawiać i podejrzliwie na siebie patrzeć zaczęli.
Stary Rucki, zobaczywszy się z synem Ludwikiem, zabrawszy resztki pozostałości po Kalikscie, napróżno kilka razy zastukawszy do drzwi starych znajomych, próżno téż kołacząc do tych, przez których się spodziewał coś dowiedzieć albo poradzić, został w Warszawie. Wziął pokoik skromny w hotelu Gerlacha... i — czekał.
Na co czekał i czego się spodziewał, trudno było odgadnąć. Zdaje się, że miał jakąś nadzieję wcisnąć się raz przecie poufaléj, bliżéj do którego z towarzyszów broni a przez niego po nici dotrzeć do kłębka, jeszcze raz do groźnego i strasznego Konstantego. Stary żołnierz gotów był powtóre stanąć przed nielitościwym i wstrętnym prześladowcą i wstawiać się za synem.
Jenerał Rautenstrauch (ryża peruczka) razem ze Stasiem Potockim i Rożnieckim należeli do sądu wyznaczonego na konspiratorów. Ten przyjął majora wprawdzie grzecznie, ale jak obcego i nieznajomego i przez cały czas narzekał tylko na zepsutą, wolnomyślną młodzież, nie dającą ani w. księciu ani im spoczynku swojemi nieustannemi spiskami. Ile razy go o Kaliksta chciał zagadnąć ojciec, opędzał się mówiąc ogólnikami, wyraźnie unikając dotykania przedmiotu.
Major stał milczący, na pozór zimny, ale że, gdy się w nim zagotowało z gniewu, miewał wybuchy niebezpieczne i do tego się znał — nie dokończywszy rozmowy, nagle ją urwał i wybiegł.
W kilka dni, gdy przemyślając nad tém, co miał czynić — jak sobie radzić — siedział z fajeczką w gębie w oknie swojego pokoiku — w progu zjawiła się niepoczesna figurka. Był to człowieczek nie wielkiego