Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

wzrostu, wygolony, z przestraszonym wzrokiem, ruchawy, oglądający się ciągle po kątach, nie młody już... wcale nie miłego pozoru i powierzchowności. Wszedłszy zdawał się wahać, jakby nie był pewnym, czy dobrze trafił, gdy major wstał i podszedł ku niemu...
— Wszak pan major Rucki! — nieśmiało spytał przybyły...
— Tak jest, z Morgowca...
— Ojciec pana Kaliksta Ruckiego, który służył w komisyi skarbu?
Na wspomnienie uwięzionego syna westchnął stary.
— Tak jest — ale z kimże mam honor?
— Moje nazwisko nicby pana nie nauczyło, rzekł patrząc na kapelusz swój spuszczonemi oczyma gość — który zdawał się mocno zakłopotany. Dosyć panu wiedzieć będzie, że miałem przyjemność znać syna pańskiego — mieszkaliśmy w jednym... domu...
Ostatnie słowa wymówione były tak cicho, iż major, który słuch miał przytępiony, zaledwie je pochwycił. Był to pierwszy człowiek, który się losem syna jego zdawał interesować.
Zwolna mówiący podniósł oczy...
— Domyślam się, ciągnął daléj zawsze głosem zniżonym, że pan — jako ojciec — chciałbyś zapewne wiedzieć o losie dziecka...
— A! tak — panie! tak — przerwał major, a dotąd, choć mam tu znajomości, choć służyłem z jenerałem Kr..., choć znałem dawniéj barona Chłopickiego.. nigdzie się dostać, nic się dowiedzieć nie mogę!
— Ja też panu dobrodziejowi nie wiele przynoszę, ale czasem i mała wskazówka przydać się może. Syn pański, jak się zdaje, należeć musiał do jakiegoś towarzystwa tajnego młodzieży, na które teraz pilne oko zwrócono... Złapano jakąś kartkę jego ręką pisaną... Pan Kalikst nic dotąd nie wyznał — trzymają go, aby na nim wymódz zeznanie. Wiem o tém jednak, że jeźli się nic nie znajdzie, coby położenie pogorszyło.. skończy się to na dłuższém więzieniu tylko... Nie trwoż się pan o los syna.