Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

cyi tak samo jak w Belwederze i wstręt do niéj miano równy. Pewien rodzaj apatyi owładnął wszystkimi.... Życie tam, gdzie się nie stykało z polityką, było im prawie wygodném. Zresztą mówiono sobie, że książę nie był nieśmiertelnym. Przez adjutantów księcia, do których liczby liczyły się najświetniejsze polskie imiona, przez stósunki wyrabiano sobie jakiś modus vivendi, z którym można się było pogodzić. Tu patryotyzm ograniczał się na westchnieniach, milczeniach, marzeniach tylko i gasnął co chwila. Znaczniejsza część wielbiła błogosławioną pamięć wskrzesiciela Polski. Tu nie przypuszczano nawet możności jakiegoś zuchwałego porywu. Nadto znano potęgę Rosyi.
Tacy ludzie nawet jak jenerał Chłopicki, grając wieczorami wista... wiodąc życie sybarytskie... strzegli się najmniejszego cienia patryotyzmu i chmurno przyjmowali jego objawy...
W średniéj klasie wspomnienia 1794 r. były jeszcze żywe... tu patryotyzm, nie zdając sobie sprawy ze środków, z sił, pełen był zawsze nadziei i pragnień. Po wsiach czytano z zajęciem największém gazety, z polityki europejskiéj wyciągając wnioski na przyszłość i wierząc, że odbudowanie Polski było Europie niezbędném, że pierwsza wojna musiała je wywołać nawet bez przyłożenia się Polski — sądzono, że odbudowanie jéj cudownie się jakoś dokonać miało.
We własne siły wierzyła ta tylko młodzież, którą książę Konstanty paraliżował, oniemiał, krępował i wyciskał z niéj rozpaczliwą odwagę... Tu żadna groza, żadne powieści o Łukasińskich, o innych więzionych i znikłych lub na Sybir wywiezionych nie zdołały zachwiać postanowieniem mężnego porywu... Ale tu téż rachowano dziwnie na żywioły, których nie znano, na liczby fantastyczne, na sympatye niedowiedzione, na tysiączne kombinacye, które się nigdy sprawdzić nie miały. Heroizm zaślepiał... Wierzył w to, że siłą swą upoi, pociągnie, uchwyci, rozżarzy — i w istocie udało mu się prądem potężnym unieść za sobą nawet tych, co najmniejszéj ufności nie mieli w przyszłość...